poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział osiemnasty.


Nie chcę już wracać do Warszawy , do miasta gdzie były moje najsłabsze chwile. Dominic obiecał mi że się przeprowadzimy do innego mieszkania ale to miasto dalej mi będzie przypominać o tych chwilach. Chciałabym mieszkać na jakimś odludziu gdzie nikt nie obmawia za plecami i nie dzieje się nic złego ale takiego miejsca na świecie jeszcze chyba nie ma. Po powrocie do mieszkania od razu poczułam w powietrzu tą niepewność czy będzie wszystko dobrze. Dzisiaj , mimo tego że byłam zmęczona po podróży postanowiłam usiąść przed laptopem i szukać mieszkania lub jakiegoś domu. Od zawsze chciałam mieszkać w pięknym , dużym Domie z ogródkiem dookoła. Ale to tylko marzenia … Ale marzenia się spełniają.
- Pójdę sprawdzić Skrzynkę , pewnie będzie sterta listów.
Powiedział wychodząc z mieszkania. Jednak się nie mylił. Nie było nas zaledwie dwa tygodnie a Domin przyszedł z garścią listów. Jeden z nich przykuł moją uwagę. Wzięłam go do ręki , nawet nie patrząc kto jest nadawcą otworzyłam kopertę. Zaczęłam czytać i z każdym przeczytanym słowem nie mogłam uwierzyć  w to co jest napisane na tej kartce.
- Ja pierdole , co to kur** ma być ?
Rzuciłam listem wkurzona o ziemię.
- Co jest ?
Zapytał ukochany zirytowany moim zachowaniem.
- Przeczytaj to kur** ! Nie wierze !
Dominic podniósł list i przeczytał go chyba z dwa razy aby upewnić się czy dobrze zrozumiał.
- Nie ! Oni nie odbiorą nam Alex , przecież zostawili ją , nawet nie dzwonili co się z nią dzieje a teraz wielkich rodziców zgrywają.
- Wiesz co , chodźmy do adwokata , zobaczymy co on nam powie.
- No to idziemy.
Wzięliśmy kurtki z wieszaków i szybko zszedliśmy na dół udając się do najbliższej kancelarii.
- Tu jest jakaś , sprawdźmy.
Alex akurat teraz była z ciocią Jess na lodach. Weszliśmy do kancelarii , zaprowadzono nas do jakiejś adwokatki. Nigdy nie byłam w takim miejscu więc nie wiedziałam w ogóle jak zacząć rozmowę.
- Może zacznijmy od początku , co się stało , z jaką sprawą do mnie państwo przychodzą.
Usłyszeliśmy z ust pani adwokat. Szybko opowiedzieliśmy jej całą historię. Ta powiedziała nam że jeżeli są prawnymi opiekunami to mają większe prawa do opieki. Jednak kiedy nie kontaktowali się z Alex przez dłuższy czas to może to być oczywiście na ich niekorzyść. Trzeba będzie złożyć wniosek o ograniczenie praw do opieki nad dzieckiem. Jednak pani adwokat powiedziała że nie gwarantuje zwycięstwa sprawy . Po wyjściu z tego miejsca byłam w jeszcze gorszym stanie psychicznym. Niby adwokat miał się wszystkim zająć ale ja nie mogłam tak bezczynnie siedzieć i udawać że wszystko jest  w porządku. To ja się nią zajmowałam , ona mówi do mnie „mama” więc dlaczego ciotka miałaby jej odebrać rodzinę.
- Chodźmy do domu , pewnie Jess już wróciła.
- Wiesz co , ja jeszcze przejdę się chwile , ochłonę po tym wszystkim i wrócę. Teraz nie potrafię wrócić do domu.
Powiedziałam , Dominic z niechęcią zgodził się. Ja udałam się do parku. Przechodząc w sklepie kupiłam sobie papierosa. Już od kilku lat nie paliłam , dzisiaj jest to jedyny i ostatni raz w moim życiu. Nie chce powrócić do tego … 


wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział siedemnasty

Obudziłam się w szpitalu. Obok mnie siedział podparty na swoich rękach Dominic . Jess chodziła niecierpliwie po sali .
C: Jess siadaj .
Odparłam łapiąc się za głowę. W tym momencie oboje spojrzeli na mnie jakimś zbawczym wzrokiem.
J: Chels ! Ale nas nastraszyłaś ! Pamiętasz coś ?
D: Kochanie !
C: Pamiętam , niestety
Spojrzałam w podłogę.
C: A co z Alex ? I innymi dziećmi ! Co z tym chłopczykiem .
Kolejna łza napłynęła mi do oczu. Czułam się temu wszystkiemu winna. To prze zemnie dzieci zostały narażone na niebezpieczeństwo. To jest okropne uczucie być przyczyną tragedii.
J: Z chłopczykiem dobrze , lepiej niż z tobą. Nikt nie został ranny. Na szczęście szybko zjawiła się policja i opanowała sytuację.
Chciałam znaleźć dla siebie jakieś usprawiedliwienie ale nie umiałam. Przecież to pewnie o mnie chodziło a mówiło cierpieć na tym czyjeś życie . Cały czas myślałam o tej sytuacji i myślałam co by było gdyby ... Każdy mi powtarzał że to nie moja wina. Chcieli mnie po prostu pocieszyć. Ale najgorsze było to że sprawca niedawno uciekł z więzienia. "Boże nie !" Pomyślałam sobie na tą wieść. Nie chciałam przeżywać kolejnych dramatów mojego życia. Marzę teraz tylko o spokojnym życiu. Właściwie to nawet w szpitalu czułam się zagrożona bo nie wiadomo do czego ten koleś jest jeszcze zdolny. Codziennie modliłam się aby nie wydarzyła się jakaś tragedia z mojej winy. Pewnej nocy w szpitalu nawet ujrzałam ... ujrzałam ? A może objawiła mi się sylwetka mojej zmarłej mamy . Była taka piękna . Ujrzawszy ją powiedziała do mnie : "To nie twoja wina kochanie. Bądź silna i nie poddawaj się" . I w jakiś dziwnych okolicznościach zniknęła . Nie byłam pewna czy to moja matka ale sądząc po jej trochę niewyraźnych oczach na starych zdjęciach doszłam do wniosku że to na pewno była ona. Nie powiedziałam o tym nikomu. Tamte słowa dodały mi jakiejś otuchy i wsparcia ze strony zmarłej mamy.
         Dzień wypisu ze szpitala był najgorszy. Bałam się wyjść na dwór . Skąd mogę wiedzieć do czai się za ścianą ? Idąc z kapturem na głowie , rękami w kieszeni i spojrzeniem w dół jakoś dotarłam do naszego mieszkania. Nie miałam zamiaru z niego wychodzić. Każdy pokój przypominał mi tamten dzień , trzynastego marca. Oglądając telewizję w salonie usłyszałam otwierający się zamek naszych drzwi. Przestraszyłam się ale ... na szczęście to był Domin i Jess wracający z pracy. Usiedli obok mnie .
J: Posłuchaj . Razem doszliśmy do wniosku że musimy wyjechać stąd na jakiś czas. Musimy zrobić sobie jakieś wakacje i odpocząć od tego wszystkiego. Jeszcze zastanowimy się gdzie . Co ty na to ?
C: Z wielką chęcią !
D: No to gdzie ?
Wzięłam na swoje kolana laptopa a następnie włączyłam go. Poszukałam jakiś fajnych miejsc.
C: Popatrz . Góry , cisza , spokój. Tego nam potrzeba. Co wy na to ?
Spojrzałam na obojga . Oni przytaknęli że to dobry pomysł.
J: Jutro pojadę sprawdzić najbliższe bilety.
C: Okej. Która godzina ?
D: 14:30.
C: Trzeba pójść po Alex. Dom pójdziesz po nią ? Ja nie chcę na razie wychodzić z domu.
D: Pewnie .
    Kiedy do domu przyszedł mój chłopak z Alex ona od razu pobiegła do mnie i przytuliła mnie mocno mówiąc : "Mami ! Nareszcie w domu" . Ja ją ucałowałam a następnie zrobiłam jakiś obiad.

     Kolejne miesiące mijały w normalnym tempie. Nawet mieliśmy już bilety na 4.05 na wylot w góry. Cieszyłam się z tego wyjazdu. Marzy mi się cisza i spokój. Dzień wylotu zaliczał się bardziej do tych szczęśliwych dni. Lot był spokojny. Nic nadzywczajnego się nie działo.  W górach było tak pięknie. Oczywiście nie obyło się bez robienia naszych sesyjek . Nawet w takich mało znanych górach znalazł się jakiś fotograf i z chęcią fotografował mnie , jess . Te ostatnie tygodnie spędzone tutaj były wspaniałe. Odstresowałam się i wyluzowałam. Tego mi brakowało ! 

---------------------------------

Zdjęcia z wycieczki : )